Olimpia-Murkam: relacja
Dodane przez dede dnia 17.08.2009 00:16
W rozwinięciu prezentujemy sprawozdanie ze spotkania Olimpii Sztum z gośćmi z Przodkowa (przyp. 0-0).
Treść rozszerzona
W sobotnie przedpołudnie Olimpia Sztum zdobyła kolejne ligowe punkty. Co prawda tym razem nie udało zgromadzić się kompletu 'oczek' (tak jak z Żuławami), ale remis też nie jest zły. Podział punktów, jak najbardziej sprawiedliwy, gdyż żadna ze stron nie stworzyła sobie żadnej, dobrej okazji na gola. Celnych strzałów (tych, które nie były zbyt mocne, lecz chociaż leciały w światło bramki) także było, jak na lekarstwo.

Do meczu przystąpiliśmy bez nieobecnego Daniela Jasińskiego (świadek na ślubie). W środku pola zastąpił go inny Daniel - Neumann. Na rozgrzewce urazu nabawił się Maciek Kępka, a obowiązki szkolne zatrzymały Przemka Manuszewskiego. Z Przodkowem od pierwszych minut zagrał Łukasz Olszewski (czyli dwie zmiany w porównaniu do składu z Nowego Dworu).

Czas na akapit, dotyczący wydarzeń na boisku. Niestety wiele ich nie było. Pierwszy strzał w szeregach biało-niebieskich oddał Wojtek Wilmański. Była to 17 minuta i piłka przeleciała obok słupka. Pod naszą bramką groźnie zrobiło się 120 sekund później. Tadek Świderski nie najlepiej interweniował poza swoim polem karnym. Na szczęście nasi obrońcy dali radę zażegnać niebezpieczeństwo.
W tej części gry mogliśmy raz zagrozić przyjezdnym. Po szybko wyprowadzonym kontrataku w dobrej sytuacji mógł znaleźć się Sławek Korda... Mógł, ponieważ został wycięty równo z trawą przez rywala. Niestety nie było to pierwsze, ostre przewinienie na filarze naszej obrony. Świadczą o tym nawet słowa arbitra bocznego - "Ma pecha ta szóstka". Dodajmy, iż Sławek grał z kontuzją (nabawił się jej w 1 kolejce) i pomimo bólu zdołał dotrwać do końca.
Pierwsze 45 minut było wyrównane, może z lekkim wskazaniem na gospodarzy, którzy dłużej byli w posiadaniu piłki.

Druga odsłona była jeszcze nudniejsza od pierwszej. Gra głównie toczyła się w środku pola. Lekką przewagę mieli już za to goście. Żadna ze stron nie kwapiła się, aby trafić do siatki. Dwa uderzenia, które można odnotować, to strzał Rafała Przybyszewskiego (80 min.) i Mariusza Radonia (88 min. z rzutu wolnego). Obie te próby nie sprawiły jednak problemów 'Tadziowi'.

Po dwóch kolejkach Sztumianie plasują się na dobrym, piątym miejscu. Jesteśmy jedną z pięciu drużyn, które do tej pory nie poczuły goryczy porażki. Razem z naszym wczorajszym rywalem nie straciliśmy także jeszcze bramki.
Teraz przed nami wyjazdowy mecz z Wierzycą w Pelplinie. Miejmy nadzieję, że trzy punkty wrócą do Sztumu.